Najnowsze wpisy


sty 04 2009 lykaj69
Komentarze: 1

daniu. Blog zostaje zawieszony na czas nieokreślony. Przepraszam. Zaliczenia, szkoła i wyjazd na święta uniemożliwiają mi kontynuowanie tej historii,a poza tym i tak nie mam weny. Ale coś na pociechę:

www.nic-sie-nie-zmieniaj.blog.onet.pl(blog-pamiętnik)...
www.tak-bardzo-cie-nienawidze.blog.onet.pl (nowy blog- DHL - prowadzony wraz z Haine :))
www.krytyczne-oceniajace.blog.onet.pl ( jestem oceniającą - Aimee. Zgłaszać się :D)

To chyba na tyle :)
Wesołych Świąt.


15 listopada 2008
Rozdział 11 `Ten ból jest zbyt rzeczywisty.`
<!-- DgoPrepare('WindowLoginForum', '<DIV style=\"width:470\"><SPAN class=\"v3b gr\">Zaloguj się</SPAN><BR><IMG src=0 width=10 height=10><BR><FORM target=\"loginframe\" name=\"f_login2\" style=\"display:inline\" method=post action=\"http://secure.onet.pl/forum/login.html\" onsubmit=\"if(document.f_login2.ssl.checked) document.f_login2.action=\'https://secure.onet.pl/index_extended.html\'\"><INPUT type=hidden name=url value=\"http://need-you-my-lover.blog.onet.pl/1,log.html\"><INPUT type=hidden name=errurl value=\"http://need-you-my-lover.blog.onet.pl/-1,log.html\"><INPUT type=hidden name=app_id value=70><INPUT type=hidden name=ok value=\"1\"><INPUT type=hidden name=r value=\"http://need-you-my-lover.blog.onet.pl/1,log.html\"><TABLE width=\"100%\" border=0 cellpadding=0 cellspacing=0><TR valign=top align=left><TD><SPAN class=\"v6b gr\">E-mail</SPAN><BR><INPUT type=text class=\"v2\" id=\"e\" name=\"e\" maxlength=60 size=30 value=\"\"></TD><TD><SPAN class=\"v6b gr\">OnetHasło</SPAN><BR><INPUT type=password class=\"v2\" id=\"p\" name=\"p\" maxlength=60 size=30 autocomplete=off></TD></TR></TABLE><SPAN id=err_login2 style=\"display:none;\" class=\"err\"><img src=\"http://blog.onet.pl/_d/ico/alert.gif\"> Niepoprawne dane</SPAN><IMG src=0 width=10 height=10><BR><table width=\"100%\" border=0 cellpadding=0 cellspacing=0><tr><td background=\"_d/lay/kropkipoziom.gif\"><IMG src=0 width=1 height=1></td></tr></table><IMG src=0 width=10 height=10><BR><DIV align=center><input class=\"g_szary_c_80\" name=\"blogin\" onClick=\"DgoOFF(O(\'WindowLoginForum\'));\" value=\"&nbsp;&nbsp;Anuluj&nbsp;&nbsp;\" type=\"button\"> <INPUT type=submit class=\"g_zolty_c_80\" name=\"blogin\" value=\"&nbsp;&nbsp;OK&nbsp;&nbsp;\"></DIV><IMG src=0 width=14 height=14><BR><DIV align=center><SPAN class=\"v2b gr\">Objaśnienia&nbsp;</SPAN><A href=\"javascript:DgoTOG(WindowLoginForum);DgoON(WindowLoginInfo);\"><IMG src=\"http://blog.onet.pl/_d/ico/pytajnik.gif\" border=0></A><IMG src=0 width=3 height=3><BR><INPUT type=checkbox class=\"\" value=0 name=hssl ><SPAN class=\"v2\">Loguj się bezpiecznie</SPAN>&nbsp;&nbsp;<A href=\"http://secure.onet.pl/haslo.html\" class=\"v2\">Zapomniałem hasła</A></DIV></FORM></DIV><iframe onLoad=\"logUser();\" style=\"border: 0px solid #FFFFFF;\" border=\"0\" name=\"loginframe\" id=\"loginframe\" width=\"1\" height=\"1\"></iframe>', 0, 1, 1, '\"Anuluj\":\"none\"', 0) // End -->

    Szary dzień, całkowicie odzwierciedlał mój humor. Bladoniebieskie niebo zdawało się płakać wraz ze mną.

Moje serce płakało…

Moje serce cierpiało…

Niech mi ktoś powie, dlaczego to wszystko tak się potoczyło…?  To moja wina…

 

*

2 dni wcześniej :

 

           

Tak bardzo męczy mnie bycie tu
Zduszona przez moje wszystkie dziecięce lęki…

 

            Jak co dzień siedziałam w dormitorium i rozmyślałam nad moją ostatnią rozmową z Ronem. Wyznał mi miłość. Ale to nie ma sensu… Jesteśmy tylko przyjaciółmi.

Żeby był tu Harry… On wiedziałby co zrobić i co powiedzieć. A ja nie jestem nim. Jestem jedną małą istotą, żyjącą w tym ogromnym świecie. Świecie pełnym zła i nienawiści. Miłość powinna być zbawieniem. Nie lękiem. Nie strachem. Poświęceniem…

Bałam się. Czego? Sama nie wiem.

Ten ból jest zbyt rzeczywisty.

 

Bałam się straty najlepszego przyjaciela. Przyznam, że wiele razy kłóciliśmy się o byle błahostkę. Ale zawsze dochodziliśmy do porozumienia. A poza tym przecież miał Lavender. Więc o co w tym wszystkim chodziło? Zadaję dzisiaj zdecydowanie za dużo pytań.

Z moich rozmyślań wyrwał mnie przeraźliwy krzyk. Wzdrygnęłam się. Odgłosy dochodziły z męskiej toalety. Powoli wstałam i udałam się w tamtą stronę.

Otworzyłam drzwi. Na posadzce zalanej krwią leżała Ginny trzymając czyjąś głowę na kolanach. Przyjrzałam się i natychmiast zbladłam. To Ron... Ale jak? To nie możliwe!

– Proszę… Nie żartujcie sobie ze mnie… To nie prawda… Powiedz, że żartujesz!- krzyczałam przerażona do rudej gryfonki. Patrzyła na mnie pustym wzrokiem, a jej twarz była mokra od łez. Upadłam na kolana obok ciała chłopaka. Dotknęłam jego szyi, aby sprawdzić puls. Jego serce przestało bić…

To nie prawda…

 

Złapałam chłopaka za rękę. Była zimna. Obok znalazłam żyletkę.

- Ron, jak mogłeś? – szeptałam. Kręciło mi się w głowie. Nie myślałam już racjonalnie. Wszystko przepadło. Jego już nie ma… Zostawił nas. Swoich przyjaciół.

Ginny podniosła z podłogi zwitek papieru i zaczęła czytać, szlochając…

 

Dlaczego życie tak niesprawiedliwie obdarowuje szczęściem?                                                Dlaczego ci, którzy sobie na nie nie zasłużyli, mają go najwięcej?                                     

I czy istnieje silniejsze uczucie od miłości?                                                                                             Miłości, która przychodzi nagle, i nie chce opuścić serca.                                                       

A gdy owy narkotyk przez duszę pożądany jest niedostępny?...                                             Życie traci sens.
Pami
ętajcie mnie takiego jakim byłem.  Przepraszam.                                                                 

H. – kocham Cię.

Ron.

 

Usłyszałam to, czego nie chciałam usłyszeć. To tak bardzo bolało… Puściłam jego dłoń i wybiegłam z łazienki biegnąc po pomoc. Choć i tak jest już za późno. Za późno, aby coś zmienić.

 


Powrót do teraźniejszości :


            Siedziałam na błoniach i próbowałam zapomnieć. A może życie to sen? Może wszyscy ci ludzie wokół mnie, wszystkie uczucia, doznania, emocje to tylko czyjaś chora zabawa... Sama nie wiem, co myśleć... Cierpię. Tak bardzo. Tak jak jeszcze nigdy. Chciałabym umrzeć za niego. Aby on żył. Chciałabym być jego aniołem stróżem. Wszystkie te wydarzenia i krzyki dźwięczą mi w głowie i nie chcą zostawić w spokoju. Ale śmierć nie jest rozwiązaniem problemów. Chciał sprawić mi ból? Udało mu się…

 

Poczułam, że ktoś łapie mnie za ramiona. Odwróciłam głowę i ujrzałam małą Weasley’ówną. Przysiadła obok mnie i nie odzywała się. A ja nie miałam zamiaru przerywać milczenia.

- Przepraszam. – wydusiła po chwili. Pamiętałam jak oskarżyła mnie o śmierć brata. Nie mówiąc nic przytuliłam ją mocno i rozpłakałam się tak, jak jeszcze nigdy. Ona również uroniła kilka łez, ale głaskała mnie czule po głowie. Potrzebowałam bliskości kogokolwiek. Byłyśmy razem w tej trudnej dla nas chwili.

 

Te rany nie będą zdawały się goić

Za wiele by czas mógł to wymazać.

 

*          



Z punktu widzenia Dracona:


Obserwowałem szlamę i jej przyjaciółkę z drugiej strony jeziora. Śmierć Wiewióra narobiła tylko wszystkim problemów. Chociaż o jednego zdrajcę krwi mniej. Chociaż widząc smutek na twarzy Granger dziwnie się poczułem. Przecież sam ostatnio się jej żaliłem. Doprawdy nie wiem dlaczego. Chyba nawdychałem się czegoś na eliksirach. Samotność to nieodłączny element mojego życia. Kwestia przyzwyczajenia. Szlama też się przyzwyczai. Bywa różnie wiadomo, czasem bywa nie wesoło. Straciła swojego kochasia. Ale nikt go nie zmuszał, żeby się zabijał. Chociaż sam czasami miałem ochotę walnąć go avadą.

 

Na kogo możesz liczyć?
spójrz w przeszłość, znajdź sens
ilu ludzi nienawidzisz? choć byli spełnionym snem
teraz są tylko tłem i zostają ci wspomnienia
wróć pamięcią i zapomnij, w przeszłość zamień to.

 

Spojrzałem w kierunku gryfonek i zauważyłem, że kierują się w stronę zamku. Obszedłem na około jezioro, omijając ze wstrętem wielką kałamarnicę i udałem się w miejsce, gdzie siedziały. Na trawie spostrzegłem kartkę zwiniętą w kulkę. Podniosłem ją i rozwinąłem.

 

 

Gdybyś płakał obtarłabym wszystkie twoje łzy
Gdybyś krzyczał pokonałabym wszystkie twe lęki
Trzymałam cię za rękę przez wszystkie te lata
Ale ty nadal posiadasz mnie całą

Staram się bardzo powiedzieć sobie, że ciebie już nie ma
I chociaż wciąż jesteś ze mną
od samego początku byłam samotna…

 

Poznałem po charakterze pisma, że pisała to Hermiona… Znaczy Granger. Z tego wynika, że tęskni za wiewiórem. Ale co mnie to obchodzi? Niech tęskni za kim chce, byle nie za mną…

 

*

Z punktu widzenia Hermiony:

            Szłam powoli korytarzem podziwiając portrety. Wszystko było takie doskonałe, idealne. Dojrzałam nagle obraz przedstawiający człowieka leżącego na podłodze, na puchatym dywanie. Krew spływała mu z nadgarstka. Nie poruszał się, jak wszystkie inne malowidła Hogwartu. Był martwy…


Te wszystkie słowa, co z tego? Kiedy wydaje mi sie ,ze zniknęło, właśnie wtedy wraca - jak bumerang.


Czułam się tak, jakby inni robili mi na złość. Chcieli, żebym cierpiała !

 

Nagle zza korytarza wyszedł mój przyrodni brat. Podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Nie chce litości od prawie obcej osoby! 

- Przykro mi. Moje kondolencje. – zauważyłam na jego twarzy smutek, choć oczy się śmiały.

- Daj mi spokój – warknęłam zirytowana. I odeszłam nawet się nie oglądając…

Chciałam być tam, gdzie nikt nie będzie zakłócał mojego spokoju. Pokój Życzeń.

Chwilę później siedziałam w przytulnym pomieszczeniu. Zwinęłam się w kłębek na wielkim fotelu. Pomyślałam o kakao , ale było to nie możliwe, ponieważ jedzenie jest jednym z pięciu wyjątków od prawa Gampa dotyczącego elementarnej transmutacji.

No trudno. Otworzyłam moją torbę i wyjęłam z niej podręcznik do numerologii. Musiałam się na czymś skupić, aby nie przywoływać wspomnień. Czytałam aż usnęłam. Śnił mi się jakiś koszmar. Ron wyciągał do mnie dłoń, krzycząc ` pomóż mi`, ale ja nie mogłam mu pomóc. Coś mnie powstrzymywało. Próbowałam, ale mój wysiłek nie przynosił skutków. Ron spadł w przepaść, a ja zaczęłam krzyczeć. Na moich rękach dostrzegłam krew. Dużo krwi. Płakałam. Prosiłam, aby mnie ktoś z stąd zabrał. Ale dalej tkwiłam w tym jednym miejscu.

BUM !

Nagle dostałam czymś w głowę. Zwinęłam się z bólu. Łzy popłynęły mi z oczu. Nie mogłam podnieść głowy. Coś złapało mnie w talii i posadziło. Czułam, że na policzku mam odciśniętą książkę. Powoli podnosiłam powieki. Przed oczami mignęło mi coś koloru platyny. O nie… tylko nie on błagam…

- Następnym raz się tak nie drzyj, bo Filch przylezie. Chyba mocno ci przywaliłem, ale nie mogłem cię dobudzić. – odrzekł zirytowany … Malfoy.

- Ja bym miała problemy, nie ty - warknęłam, rozcierając bolące miejsce.

- Mam coś dla ciebie… - powiedział wyciągając jakąś zmiętą kartkę z kieszeni. Podał mi do ręki. To był mój wiersz...

- Skąd to masz?- syknęłam. Byłam strasznie wkurzona i niedaleko mi było do płaczu. Nie miał prawa tego czytać. I skąd wiedział, że to należy do mnie?

- Znalazłem nad jeziorem. – spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Śledzi mnie?

- Yhm. Dzięki. Następnym razem nie dotykaj tego co nie twoje. – odparłam i biorąc torbę, wybiegłam z pokoju. 

- Chciej dobrze, to jeszcze dostaniesz opieprz. – słyszałam go już za drzwiami.

Udałam się do dormitorium. Muszę wysłać list do Harry’ego i Honey. Nie wiedzą co się stało. A wcześniej nie byłam w stanie nic napisać… i muszę wyprasować strój na jutro… i godnie pożegnać przyjaciela...

 

Ty zawsze będziesz ze mną,
w moich myślach i sercu.
Czas nie pozwoli mi zapomnieć,
czas nie ukryje tych pięknych wspomnień.



****

Na pewno was zawiodłam... ta notka należy do jednych z najgorszych na tym blogu. Nie miałam weny,a wzięłam się za pisanie i wyszło coś takiego. Nic innego ostatnio nie potrafię wymyślić. Nie wiem czym to jest spowodowane... Szkoła? Całkiem możliwe... Proszę się nie złościć, że uśmierciłam Rona, ale po prostu nie pasował mi on do mojego opowiadania, a nie mógł przecież przepaść od tak sobie. Jeszcze raz przepraszam... Następna postaram się napisać lepiej.

Dziękuję wszystkim z kim miałam okazję porozmawiać :**

I wszystkim komentującym :):*

hipogryp : :
lis 25 2008 lolpe
Komentarze: 1

No.. ekhem... zabijcie mnie, pozwalam... nie mam usprawiedliwienia... notki nie byŁo miesiąc... zabijcie mnie zabijcie, pożycze nawet nóż, piŁę lub co tam chcecie :P W każdym razie notka będzie teraz, postaram sie napisać jak najdŁuższą... :) Jak skończe to poczytam komcie :P :P Heh i przepraszam, że nie wchodziŁam na blogi i nie komentowałam... Aha, byŁ ktoś na koncercie? Jak wrażenia? Może ma już ktoś jakieś foty z koncertu? Pisać w komciach :) Aha i bardzo dziękuję za pomoc w tamtej stronce i za piosenki :) Aha, chce ktoś piosenki? :P Bo mam wszystkie :P No i jeszce pytanko czy ktoś ma piosenkę "Radio brennt" :P Kurde rozgadaŁam sie :P No, macie notke, czytajcie :p


Odwróciłam się i zobaczyłam Jo...
Uśmiechnęłam się do niego szeroko i zaczęliśmy bujać sie w rytm muzyki :P Bawiłam się świetnie... Po paru piosenkach jo zbliżył sie tak, że nie dzieliła nas żadna odległość, a jego ręce zjechały niżej bioder... Zrobiło mi się gorąco i trochę sie speszyłam ale nic nie mówiłam bo nawet mi się to podobało :) :P Właśnie schodziliśmy na dół kiedy wparował Schlagi  z kamerką i dwoma kumplami :). Złapał w pasie, Jo, a Schlagiego złapał jeden z jego kumpli ;p Drugi trzymał kamerkę a my tańczyliśmy sobie w czwórkę :P Najśmieszniejsze było to, że dołączyło sie do nas kilka osób Ja już nie tańczyłam tylko prawie sikałam ze śmiechu
-Chodź- Jo złapał mnie za rękę i pociągnął do salonu. Usiedliśmy w ścisku na wolnym kawałku kanapy
- I jak sie podoba?- zapytał
-Super- uśmiechnęłam sie słodko
-W końcu wakacje- uśmiechnął sie błogo- jeszcze tylko trzeba iść w poniedziałek po świadectwa
- A ja nie
- Jak nie?
-Dostane świadectwo z mojej starej szkoły, moi rodzice mają po nie polecieć :)
-Polecieć?
-No samolotem, przeyjechaŁam z Angli, ale jestem Polką, ale mieszkam w Niemczech- mój wywód spowodował wybuch śmiechu :p
Po godzinnej gadaninie:
-Idziemy tańczyć?- spytał Jo
-Po następnej piosence- uśmiechnęłam się, a on zaczął rozglądać sie dookoła. potem zaczął wywracać głupio oczami, kiwać sie powoli na boki i ruszał głupio rękami :P
- co Ci?- zaczęłam się śmiać
- A nic- speszył się troszeczkę a ja spojrzałam na niego badawczo
-No co ty robiłeś?- śmiałam sie głośno
- No nic
-Ok, nie męczę Cię już- dalej sie śmiałam
-Masz łaskotki?- spytał się
-Nie- odpowiedziałam pewnie- Nie?- zaczął mnie łaskotać a ja...? Zer reakcji
-Hahaha- dopiero po chwili się  śmiałam... Z miny Jo :D
-Ale bieda- jęknął i usiadł spokojnie obok mnie
-Chodź, kończy sie ten kawałek- wstaliśmy, a Jo złapał mnie za rękę i pociągnął w tłum
Usłyszałam piosenkę Slipknotu- Vermilion part. 2... To była wolna piosenka...
- O jak sie trafiło- uśmiechnął sie podejrzanie Jo i przyciągnął mnie do siebie. Położyłam mu dłonie na ramionach i zauważyłam jak szczerzy się do niego Schlagi który stał przy sprzęcie. Jo siedział cicho więc ja tez nic nie mówiłam. Myślałam... Myślałam nad tym, że to moje pierwsze chwile w  życiu kiedy jestem tak blisko z chłopakiem... Bardzo fajnym chłopakiem...
Kiedy piosenka się już kończyła, modliłam sie w duchu żeby wszystkie już do końca były wolne...
Billy Talent- Surrender... Ohhh...
-Wow, następna, i dobrze, nie chciałem Cię puszczać- uśmiechnął się ślicznie a ja oparłam głowę na jego ramieniu
-Ja też nie- odpowiedziałam a on pogłaskał mnie delikatnie po plecach. Było mi tak dobrze wdychając jego zapach i tuląc sie do niego.
Jak usłyszałam, że następna piosenka to green day- closing time - zaśmiałam się cicho- Następna wolniejsza :)
W połowie piosenki:
-Dzięki, że przyszłaś- powiedział Jo
-Proszę bardzo- uśmiechnęłam sie
- Dzięki, że sie tu przeprowadziłaś
- Dziękuj moim starym, ja też się ciesze
Chwila milczenia...
-Ciesze się, że jesteś wiesz?- usłyszałam jego cichy szept . Wtedy podniosłam głowę i spojrzałam mu w twarz...
-Bardzo mi sie podobasz- powiedział prawie bezgłośnie i dotknął delikatnie swoim policzkiem mój, po chwili poczułam jego miękkie usta na policzku, a potem jeszcze delikatniej musnął ustami moje wargi... Wiedziałam co zaraz się stanie... mój pierwszy pocałunek... Taki magiczny :) ... Chciałam tego...
Spojrzał na mnie tymi swoimi czekoladowymi tęczówkami. Uśmiechnęłam sie lekko i stanęłam na palcach żeby dosięgnąć jego ust. Nachylił sie nade mną i nasze usta znów się złączyły
-JO!- Fabi zmaterializował się znikąd :D Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
-Co?- widać było , ze Johanes się wkurzył
-Ash'ka Cię woła, Jest w kuchni
- co chce?
-Mówi , że to coś ważnego
-przepraszam, zaraz wrócę- powiedział mi do ucha
- ok... zgodziłam sie, a Jo pobiegł do kuchni
-Zatańczysz?- zapytał Fabi, a ja sie zamyśliłam...  Wygląda świetnie.. Ale... Dla niego liczy się tylko wygląd...
-Spadaj- odeszłam kilka kroków dalej
- No Amanda...
- Nie!
- No chodź- złapał mnie za reke i pociągnął do siebie
-ODWAL SIE!- odepchnęłam go z całej siły i zgubiłam w tłumie ludzi... Usiadłam w kącie ogrodu Schlagiego gdzie prawie nie dochodziła muzyka. Oparłam sie o płot i oplotłam kolana rękoma... Zrobiło mi się smutno... Sama nie wiedziałam dlaczego... Bo nic nie wyszło z pocałunku z Jo? Czy dlatego, że Fabi to skończony idiota?
- Wiedziałam, że życie jest pieprzeniete0- westchnęłam
Nie wiem ile tam siedziałam.. Godzinę? Dwie godziny? Pięć minut?  W każdym razie po jakimś czasie przyszedł Jo
-Miałaś poczekać- ukucnął sobie naprzeciwko mnie
-Ten idiota mnie wkurzał, a co chciała Ash?
-Ash nigdzie nie było, albo sobie poszła, albo Młody coś wymyślił. Niech go tylko zobaczę to mu nogi z dupy powyrywam. A jak Cię wkurzał?
-Po prostu był nachalny
- Może za dużo wypił?
-Nie wiem, może
- chodź, tu jest zimno
- No to co- westchnęłam
- coś sie stało?- okrył mnie swoją bluzą i po moim ciele rozeszło sie rozkoszne ciepło...
-Nie- wstałam- śpać mi  się chce
-Ok- Jo wyjął z kieszeni telefon i wykręcił do Ash
-Ona też idzie spać, Chodź- objął mnie ramieniem i poszliśmy do domu. Na górze była już Ashlee
-Dobranoc- powiedział Jo i pocałował mnie delikatnie w usta, poszedł do siebie.
-Gdzie ty całą noc byłaś?- spytałam
-Jutro Ci opowiem- powiedziała ziewając- I chyba ty tez masz mi coś do powiedzenia- wskazał na pokój Jo
-Nie ma co- odpowiedziałam i weszłam za nią do pokoju- kogo to pokój?
-Mój, ciotka mnie rozpieszcza bo sama nie ma córki
-Aha- wzięłam od niej jakąś piżamę i poszłam się przebrać. Po chwili byłam z powrotem. Położyłam sie na łóżku i od razu zasnęłam...

Zachciało mi sie siku... wstałam i poszłam załatwić swoje sprawy... Zostawiłam pokój otwarty żebym potem wiedział gdzie mam wrócić... Wszędzie było ciemno ale jakoś trafiłam. Zrobiłam to co musiałam i kiedy myłam ręce usłyszałam kroki na korytarzu. Kiedy wyszłam nic nie zauważyłam, nigdzie nikogo nie było... Weszłam do otwartego pokoju i od razu coś mi nie pasowało bo potknęłam się o jakieś ciuchy których wcześniej tam nie było... chyba...
-Może niechcący przewróciłam- mruknęłam do siebie i położyłam się  spać...

-Hihi, teraz zrób fotkę z boku, odkryj jej kolano
-No- usłyszałam jakieś głosy i chichoty i otworzyłam oczy
-Ups... Kłopoty... - mruknął Schlagi, a ja spojrzałam w bok. Krzyknęłam, co wywołało wybuch śmiechu i wybudzenie osoby z którą spałam a mianowicie był to Johannes (Czy jak to sie pisało, już nie pamiętam :P)
-Co jest?- zapytał zdziwiony,a ja zdjęłam jego rękę z mojej talii
-No właśnie- spojrzałam na nich z rządzą mordu- Co ja tu robię?
- Sama weszłaś!- śmiała się Ash, a ja skojarzyłam sobie fakty
-To ty! Ty zamknęłaś swoje drzwi a otworzyłaś tutaj! Zabije Cię!- wyskoczyłam spod kołdry i zaczęłam ja gonić. Wybiegłam za nią do ogrodu i nadepnęłam stopa na szkło -AŁA!- wydarłam się i spojrzałam na kapiącą na trawę krew
-Co jest?- podbiegła do mnie, a ja się o nią podparłam. Pokuśtykałam do domu...
-co sie stało?- chłopacy zbiegli na dół
-Nie posprzątaliście idioci! Mieliście to robić od razu kiedy bydło sie wyniesie!!! Wy debile! Ona zaraz zemdleje!- i jak na zawołanie upadłam na podłogę...

-No w końcu- uśmiechnęła sie Ash. Za nią stał Jo
-Przepraszam! Ja nie chciałam! To przez tą krew...
-Spokojnie, już po wszystkim- powiedział Jo, a ja spojrzałam w dół- stopka w bandażu :)
-Dzięki
-Nie ma za co
-Chodźcie na śniadanie!- zawołał ktoś z kuchni
-Dasz rade?
-Dam- wstałam ale zabolało- Nie dam- jęknęłam
-Pomogę Ci- Jo wziął mnie na ręce i zaniósł do kuchni. Wszyscy siedzieli oprócz mnie bo zabrakło krzeseł
-Pójdę po krzesło- powiedział Fabi (On tez tam był^^)
-Nie ma potrzeby- Jo odsunął sie z krzesłem i pociągnął mnie do siebie. Wszyscy oprócz Fabiego się zaśmiali
-No dzięki za te kościste kolana- powiedziałam śmiejąc się
-To może teraz Max i Ashlee powiedzą nam łaskawie gdzie byli cała noc co?- zapytał Schlagi
-Na ławce- powiedział Max puszczając oczko do chłopaków
-To znaczy?- spytałam
-Później Ci powiem- powiedziała Ashlee
-Kobiety...- mruknął Max- wszystko sobie mówią
-Max? Przecież my tez sobie wszystko mówimy- Schlagi wybuchnął śmiechem
-No może...- śmiali się wszyscy...

-To teraz gdzie Cię zanieść księżniczko?- zapytał Jo kiedy wszyscy skończyli jeść
-Na górę, muszę sie w końcu ubrać- Tylko Ja byłam w pidżamie
-Sie robi- po chwili już byłam na górze. Ubrałam się, rozczesałam włosy
-Pomalujesz mnie?- spytałam Ashlee
-Sama sie pomaluj
- Ostatni raaaz...
-Musisz sie nauczyć! nie!
-No Ashlee- zrobiłam "oczka"
-Ok! Ale więcej mnie o to nie proś!
Po 15 minutach byłam gotowa do wyjścia
-Odprowadzić was?0 spytał Jo
-trafimy- odpowiedziała Ashlee
-No jak chcecie, Narazie kuzynka, hej piękna- obcałował Ash, a potem dał mi kissa.. tak prawie w usta.. :)
-Pa chłopaki- powiedziała i dała buziaki całej reszcie- Pa cioto - poczochrała Fabiemu włosy :P
-Pa szmato- wystawił jej język
-No narazie! Liczę, że mnie jeszcze kiedyś zaprosicie!-
-zawsze!- zawołał max i mnie przytulił a potem dał buzi, potem jeszcze Schlagi
-Yyy.. Cześć- powiedziałam do Fabiego
-Hej- uśmiechnął sie do mnie, ale ja nie odwzajemniłam uśmiechu...

-O co chodzi z tą ławką?- spytałam
-Wiedziałam, że zapytasz - wytknęła mi jęzor :P - Chłopaki zabierają tam dziewczyny. tam jest tak ślicznie... Tylko żadna nie wie gdzie to jest!
-Jak to?
- No bo zawiązują Ci oczy. Ja miałam tak samo.
-A co robiliście?- zapytałam ze śmiechem
-Całowaliśmy się - powiedziała rozanielona
-Jesteście razem?
-Nie wiem, chyba tak, a co robiliście z Jo?
-Czekaj- wyciągnęłam z kieszeni telefon bo dostałam sms- To od Jo, skąd on ma mój numer???- spytałam a ona zrobiła głupia minę. Stwierdziłam, że zadałam głupie pytanie :P
-Nie marudź, tylko czytaj!
-Hej księżniczko! zapomniałem zapytać czy pójdziesz ze mną jutro na spacerek :* odp Jo- przeczytałam
-Zgódź się! Zgódź!
-No- odpisałam, że czemu nie i potem mu powiem o której godzinie
-Dobra to pa- Ash pocałowała mnie w policzek i rozeszłyśmy się do domów. Pokuśtykałam na chatkę :)
-I jak było?- zapytali rodzice kiedy weszłam do domu
-Super! po prostu bosko...- opadłam na kanapę
-ślicznie wyglądasz- uśmiechnął sie tata
-Dzięki
-Kochanie kupiłam Ci jeszcze kilka potrzebnych rzeczy, leżą na łóżku
- Ok- poszłam do pokoju i stwierdziłam, że moja mama to wariatka :) Te kilka potrzebnych rzeczy to 4 duże torby...
-Ehh- zaczęłam to rozpakowywać. Rzeczywiście- wszystko co potrzebuje dziewczyna + ciuchy :)
Kiedy wszystko leżało juz na swoim miejscu, przebrałam się w śmieze ciuchy ( obdarte jeansy i koszulka na ramiączkach w kropki) i spojrzałam w lustro. jeszcze wczoraj patrzyła na mnie zdołowana nieśmiała dziewczyna... A dzisiaj? Cieszyłam się że dałam sie trochę przerobić :) W tym momencie byłam najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi...



Trararaatattatatata koniec :P Nie no żarcik czytajcie dalej :P jeszce troszeczke :p Ale jak powiecie, że odcineczek krótki to powystrzelam :P x) Czytać i rozkoszować sie bo notki pewnie długo nie będzie laseczki:) :P



Leżałam sobie na materacyku w basenie i sie opalałam. To znaczy opalałam się wcześniej bo na dworze robiło się już ciemno... A więc "opalałam się" i chyba juz prawie zasypiałam....
-Ekhem- ktoś głośno chrząknął, a ja zerwałam się do pozycji siedzącej i wpadłam do wody
-Hahahhahaha- usłyszałam głos Maxa kiedy sie wynurzyłam
-Ale śmieszne!  ha Ha Ha! Wystraszyłeś mnie- wyszłam z basenu- chodz do mnie- zaprowadziłam go do siebie
-Fajny pokój- odparł kiedy zobaczył ciemnofioletowe ściany- Grasz?- wskazał na perkusje w kącie pokoju...
Nie umiem. zawsze chciałam się nauczyć ale jakoś nigdy nie miałam czasu!
-Aha- max usiadł na fotelu
-Czekaj chwile- otworzyłam szafę i wyciągnęłam ciuchy do ubrania- coś się stało?- zawołałam z łazienki
-Tak. To znaczy nie!
-Więc?- wyszłam z kibla zapinając bluzę :P
-Chodzi o Ash. Z tego co wiem to jesteś jej najlepsza koleżanką
-Tak? No ale mów o co chodzi
-Pewnie mówiła Ci co się wczoraj działo
-Ano- uśmiechnęłam się
-Ona mówiła coś o mnie? To coś dla niej znaczyło?
-Myślę, że dużo. A jesteście razem?
-Nie. To znaczy nie wiem czy ona chce
-Wierz mi, że chce, pogadaj z nią
-A jak odmówi?
-Nie odmówi, na pewno nie!
-No ok, idziesz się przejść?- spytał
-Mogę iść- ubrałam buty i wyszliśmy z domu.
-Coś Cię łączy z Jo?- zapytał Max
-Yyyy... - nie wiedziałam co mam powiedzieć
-Bo coś mi się wydaje, ze tak. Schlagi mi coś wspominał o macankach
-Macankach!!!???- wydarłam się i stanęłam jak wryta
-No dobra... Przytulankach...- wybuchnął głośnym śmiechem
-No właśnie! I nie wyolbrzymiaj mi tutaj :P I nas nic nie łączy, kumplujemy sie tylko
-Ahaaa
-I żeby nie było, My sie nie macaliśmy tylko tańczyliśmy
-I spaliście razem zapomniałaś???
-To sie nie liczy bo to przez was!- walnęłam go w ramie a on znów się śmiał
-DOBRA KONIEC TEMATU!
-Jak sobie chcesz- westchnął
Łazilismy z Maxem p mieście do 21... W końcu musiałam iść do domu. Umyłam sie, przebrałam i poszłam spać...

Rano obudził mnie dzwonek telefonu. Dzwonił Jo
-Tak?- spytałam zaspanym głosem
-obudziłem Cię?
-Szczerze?- wybełkotałam
-Przepraszam, myślałem, że już nie śpisz- kiedy to powiedział, spojrzałam na zegarek- 13!!!
- o kur**-pomyślałam
-nic nie szkodzi
-To o której masz czas?- spytał
- O każdej- ziewnęłam
-Więc?
-O szesnastej???
_ ok, to o 16.00 pod twoją szkołą . Pa piękna
-hej- nacisnęłam czerwoną słuchawkę i zwlokłam sie z łóżka. Miałam 3 godziny
Poszłam pod prysznic, Długo tam siedziałam, a potem suszyłam włosy. Uczesałam się w dwie luźne kitki.
-O mattkooo!- mruknęłam kiedy zobaczyłam stertę kosmetyków do makijażu. Wzięłam do ręki korektor...
-No nie!!!- wyrzuciłam z dzikim okrzykiem za okno czarną kredkę do oczu, wkurzała mnie... Zmyłam ją i nałożyłam tylko cień do powiek  i pomalowałam rzęsy. Spojrzałam do lustra- Może być. Z ulgą zajrzałam do szafy. Wyciągnęłam czarne leginsy do łydki, dżins mini (stwierdziłam, że gdyby nie getry to nigdy bym jej nie ubrała) , czarno białą tunikę w paski na krótki rękawek i czarne laczki (czyt, balerinki). Ubrałam sie i spojrzałam na zegarek: 15.00
-O boże, głupie malowanie- westchnęłam i zeszłam na obiad. Zjadłam jedną kanapkę i wyszłam bo mi sie nudziło...
Od razu zaczęło grzmieć... W połowie drogi lunął deszcz. Przyśpieszyłam kroku modląc sie żeby  na terenie szkoły był chociaż jeden mały daszek... Niestety nie było...
-O nie! - jęknęłam i oparłam się o ścianę sali gimnastycznej. Była dopiero 15.40...
Około 16 mogłam się założyć że nawet moje majtki są mokre :P Lało jak  scebra (czy jak to sie tam pisze... :P) a ja trzęsłam sie z zimna... 10 minut później Jo dalej nie buło... Ruszyłam zmarznięta w stronę furtki...

Tratatta teraz serio koniec :):) Piszcie komenty, zabijcie mnie ale proszę nie marudzić ze nocia krótka :p palce mnie bolą :) Buziaki, pozdrawiam :*

hipogryp : :